„Marvel Zombies”, czyli prawdziwy ogień Naprawdę dawno nie czytałem tak porządnie zrealizowanego komiksu ze świata superhero – jestem zachwycony!
Pierwszy tom bestsellerowej serii, w której bohaterowie Marvela zarażają się obcym wirusem i przeistaczają w krwiożercze zombie. Za całą sytuację odpowiada tajemniczy błysk. Coś z zawrotną prędkością spadło z nieba i wszystko wskazywało na to, że postacie Marvela przestały istnieć. Ich ciała powoli zaczęły gnić i niektóre organy przestały funkcjonować, bohaterowie przestali odczuwać ból, a uczucia ludzkie stały im się obce.
Doskwierał im jedynie głód – nigdy nie byli syci. Gdy na Ziemi zabrakło ludzi, których mogliby skonsumować, postanowili przedostać się do innego wymiaru za pomocą maszyny stworzonej przez Reeda Richardsa. Przeszkodził im w tym Magneto, który z nieznanych powodów nie zamienił się w bestię. Postanowił zniszczyć maszynę i zmierzyć się z nieumarłymi na Ziemi.
Pomysłodawcą formatu jest Robert Kirkman („Żywe Trupy”, „Invincible”), którego w dziele stworzenia wspomaga Sean Philips („Velvet”, „Fatale”).
„Marvel Zombies” to nieoczywista, bezkompromisowa rozrywka z multiwersum, satyra na superhero, ale też apokalipsę zombie jako jedną z najbardziej popularnych konwencji z popkultury. Czarny humor, absurdalne i przerażające sceny to wyznacznik całej serii, o której Robert Kirkman, jeden z jej scenarzystów, mówił tak: „Ten komiks będzie obrzydliwy, krwawy i obrzydliwy”.
Pozostałymi scenarzystami są Mark Millar („Wojna Domowa”) i Reginald Hudlin („Black Panther”), a rysunki stworzyli Mitch Breitweiser („Kapitan Ameryka”), Greg Land („Uncanny X-Men”) i Sean Phillips („Criminal”).