Już od 29 listopada w kinach w całej Polsce będziecie mogli zobaczyć Trefliki w przepięknej, ciepłej historii pt. „Trefliki ratują Święta”. To niezwykła świąteczna opowieść, która roztopi najtwardsze serce! W jaki sposób zdefiniować kino familijne? Co jest najważniejsze w świątecznej opowieści? Czym jest współpraca scenarzysty i reżysera w procesie realizacji filmu? O tym właśnie, między innymi, rozmawiamy z Wojciechem Wróblem, współautorem scenariusza animacji „Trefliki ratują Święta”.
Marcin Waincetel: Trefliki, bohaterowie serii książek, puzzli, gier oraz seriali tej zimy zadebiutują na dużym ekranie. To piękna uroku i wdzięku historia, która pozwoli dzieciom odkryć prawdziwą magię Świąt Bożego Narodzenia… Co zainspirowało Cię do stworzenia świątecznej historii o Treflikach?
Wojciech Wróbel: Gatunek opowieści świątecznych ma długą tradycję – od „Opowieści wigilijnej” Dickensa, przez „Grinch świąt nie będzie”, „Nightmare before Christmas” czy „Kevina samego w domu”… I jest tych filmów oczywiście znacznie więcej.
Bardzo wiele z franczyz, jak na przykład Marvel, na pewnym etapie swojego rozwoju produkuje tego typu filmy. Powstał nawet świąteczny film ze świata „Gwiezdnych Wojen”, w którym wystąpiła oryginalna obsada, a który ze względu na spektakularność swojej porażki stał się swego rodzaju legendą…
Nie jest więc łatwo powiedzieć w tym gatunku coś oryginalnego. Próbowaliśmy bazować na tym, co powstało i co widzowie już znają, ale – trzymając się wytycznych studia dotyczących, kogo z bohaterów należy przedstawić – opowiedzieć klimatyczną i ciekawą historię, za którą będzie stać jakaś myśl.
No właśnie, jakie były zatem główne cele, które chcieliście osiągnąć, w czasie tworzenia tej animacji?
Dobry film – szczególnie świąteczny – powinien z jednej strony rozbawić dzieci, a równocześnie przekazywać ważne, uniwersalne wartości. Liczy się zatem przede wszystkim zabawa, dowcip i proste przesłanie.
Zastanawiam się, czy w czasie pracy koncepcyjnej nad filmem staraliście się wykorzystywać konkretne wzorce – archetypy postaci, motywacje, fabularne rozwiązania – zarówno z polskiej, jak i zagranicznej animacji?
Raczej tak. Szczególnie postać Berta realizuje archetyp świątecznego malkontenta. Kogoś trochę jak Scrooge czy Grinch. Ten typ postaci – która nie przyjmuje pewnego społecznego wzorca, dla innych oczywistego. Choć wydaje się antagonistą, z punktu widzenia dojrzałego przeżywania tradycji ktoś taki jest potrzebny, ponieważ pozwala zastanowić się nad tym, co w świętach jest tak naprawdę ważne. Ozdoby świąteczne czyli to pozłotko, sam naskórek czy może jednak coś innego?
Jak wyglądał właściwie proces tworzenia scenariusza? Czy od początku mieliście gotową, wykrystalizowaną koncepcję fabuły, czy może historia ewoluowała w trakcie pracy nad tekstem?
Ewoluowała. Przy takiej historii jak ta – powstającej w ścisłej współpracy ze studiem – trudno o gotową koncepcję. To jest efekt rozmów, dyskusji. Wykrystalizowana koncepcja fabuły może istnieć w głowie scenarzysty, ale gdy tylko ją opuści, staje się własnością całej ekipy i żyje własnym życiem. Tak naprawdę szybko odrywa się od tego, co scenarzysta sobie wymyślił. Stanowi własność studia.
Porozmawiajmy zatem o tym, jak wyglądała współpraca z reżyserem, a także innymi członkami ekipy.
Na wczesnym etapie powstawania scenariusza rozmawialiśmy telefonicznie z Piotrem Ficnerem, aby omówić parę pomysłów.
Potem zostaliśmy zaproszeni do studia na czytanie tekstu. To było zanim jeszcze ruszyła produkcja i kończyliśmy poprawki do scenariusza. Piotr Antczak, ówczesny dyrektor studia, usiadł, a następnie sam przeczytał cały tekst od początku do końca, a ja, Magda Talar oraz Piotr Ficner siedzieliśmy naprzeciw niego i słuchaliśmy. Piotr Antczak ma piękną dykcję i ładny głos, więc przyjemnie było go posłuchać.
Trochę tylko dziwne się z tym czułem: myślałem, że podzielimy się rolami, odegramy bohaterów. Dzięki temu można by poczuć charakter postaci – sądzę, że przy przygotowywaniu scenariusza to ważne. Potem jeszcze trochę rozmawialiśmy z Piotrem Ficnerem o procesie projektowania postaci. Więc to był ten raz i potem nie mieliśmy kontaktu. O tym, kiedy film ma mieć premierę dowiedziałem się przypadkiem, w internecie.
Jak powstały postaci Treflików? Czy były one inspirowane jakimiś rzeczywistymi osobami lub zwierzętami? Jaki był cel stworzenia świata Treflikowa?
To akurat nie pytanie do nas. My nie mieliśmy nic wspólnego z tworzeniem większości tych postaci. One zostały wymyślone przed wieloma laty i zdaje się, że miał w tym jakiś udział Marek Skrobecki.
Mogę się wypowiedzieć jedynie na temat Berta, bo on jako jedyny jest tutaj postacią faktycznie jakoś „naszą”. Ten jeden raz, kiedy rozmawialiśmy z Piotrem Ficnerem na żywo, dotyczył właśnie postaci Berta. Była wtedy dyskusja, czy postać Berta – kluczowa dla historii – powinna być przedstawicielem rasy Treflików czy też jakimś zupełnie innym gatunkiem. Ten fikcyjny świat Treflików nie został nigdy skodyfikowany, nie ma jasnych zasad przedstawiania, mogą się w nim pojawić zarówno ludzie, jak i różne dziwne stwory. Ma to swoje zalety – pewną wolność artystyczną przy kreowaniu postaci – ale widzowi nie jest tak łatwo odnaleźć się w porządku oglądanej rzeczywistości, zrozumieć jakie reguły nią rządzą.
No i Mikołaj oraz Renifer są bohaterami poniekąd stworzonymi przez nas. „Poniekąd”, bo Mikołaj to raczej pewien byt ponadczasowy żyjący własnym życiem. Zestaw cech jego osobowości wypływa z głębszych kulturowych fundamentów.
Jakie wartości chcieliście przekazać młodym widzom za pomocą tej animacji? Czy chodziło o podkreślenie znaczenia rodziny, przyjaźni, czy może czegoś innego?
Przyjaźń, rodzina. Głównie chyba rodzina rozumiana szerzej jako ludzie, którzy są nam bliscy i za których bierzemy jakoś odpowiedzialność. Stąd obecność Berta i Robobota. No i współpraca – chodzi o to, żeby działać razem tak jak robią to Trefliki w tej historii.
Wojciech Wróbel – rocznik ’96, absolwent Zespołu Szkół Plastycznych w Gdyni Orłowie, kolegium Artes Liberales na Uniwersytecie Warszawskim oraz filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Ukończył kurs pisania scenariuszy w Gdyńskiej Szkole Filmowej i warsztaty pisania powieści w Krakowskim Biurze Festiwalowym. Jego opowiadania inspirowane twórczością Edgara Allana Poe oraz Zdzisława Beksińskiego, ukazały się w magazynie „Histeria”. W 2023 roku nakładem wydawnictwa Muduko ukazała się książka paragrafowa „Zielobór”, której jest współautorem. Przygodę z pisaniem zaczął od grania w rpgi.