„Naprzód” to powrót do jednej z najbardziej niedocenionych animacji Pixara ostatnich lat. Ale też przyznam szczerze, że nie od początku zachwyciłem się historią, którą wyreżyserował Dan Scanlon, twórca znany choćby za sprawą animacji „Uniwersytet Potworny”.
Pełnometrażowy film Scanlona przepadł niestety w box office, wielka szkoda, bo koncept na historię – samo światotwórstwo! – jest naprawdę oryginalny.
„Naprzód” to opowieść o tym, jak to dawno, dawno temu w bajkowym świecie królowała magia, ale po odkryciu elektryczności magowie stali się niepotrzebni, a rozwój technologiczny stał się priorytetem.
I to ważny kontekst, bo właśnie w tym post-magicznym świecie żyją elficcy bracia – Ian i Barley Lightfoot – którzy świętują właśnie 16 urodziny Iana. Z tej okazji przekazane mu zostaje po zmarłym ojcu magiczne zaklęcie i laskę. Za ich pomocą powinien on móc przywrócić go do życia na jeden dzień.
Emocjonalnie angażująca, miejscami naprawdę wzruszająca, ale bynajmniej nie pretensjonalna historia opowieść o poszukiwaniu ojca, potężnej sile tęsknoty, poszukiwaniu własnego głosu, który może odmienić życie całej rodziny.