Kajko i Kokosz to absolutna klasyka polskiego komiksu opracowana w mistrzowskim cyklu Janusza Christy. Seria o najsłynniejszych średniowiecznych słowiańskich wojach – dzielnym Kajku i nieco samolubnym Kokoszu, którzy bronią Mirmiłowa przed zbójcerzami. Niedawno kultowi bohaterowi zyskali nowe życie, wszystko za sprawą scenarzysty, Macieja Kura oraz rysownika i kolorysty serii, Piotra Bednarczyka, których w dziele stworzenia wspomaga niezastąpiony kolorysta, ceniony ilustrator, a także rysownik nowych przygód, czyli Sławomir Kiełbus. Postanowiłem, że podpytam twórców o to, co sprawia, że Kajko i Kokosz – mimo upływu lat – tak naprawdę się nie starzeją. Co stanowi wyróżnik serii? Czy słowiańscy wojowie poradziliby sobie na zachodnim rynku? Zapraszam do lektury!
Zacznijmy od tego… co sprawia, że komiksy o Kajku i Kokoszu są traktowane jako nasze, polskie-swojskie, a co sprawia, że mogą podobać się w innych kręgach kultury?
Maciej Kur: Swojskość czuć w Kajku na każdym kroku. Jak byłem mały, to co roku na wakacje jeździłem nad Jezioro Nidzkie na Mazurach. Lasy, po których wędrują Kajko i Kokosz, są dla mnie do złudzenia znajome – ja też tam byłem i pływałem po tamtych wodach. Lokalnych akcentów jest zresztą w tej serii od groma. I to na tyle, aby wywoływały uczucie wręcz patriotyczne. Na szczęście jak mówiłem, humor i styl opowiadania w Kajku jest bardzo francusko-belgijski… a co za tym idzie jest bardzo uniwersalny.
Na czym opiera się ta uniwersalność?
Maciej Kur: Czytam i czytam te komiksy i coraz mniej mam poczucie, że zagraniczny odbiorcy pogubiliby się w tych historiach. Niektóre żarty słowne nieco zlokalizować, to znaczy osadzić w zagranicznym kontekście (jakąś klubo-gospodę można śmiało zastąpić miejscowym odwołaniem), elementy budujące słowiański świat wyjaśnić odnośnikami (np. imiona bóstw) i proszę! Materiał na eksport idealny! Naszym dzieciom nie wadzi czytanie Yakariego, choć nie są potomkami rdzennych Amerykanów, ale przecież fajnie jest poobserwować świat Indian. Moim zdaniem „Kajko i Kokosz” byliby zagranicami taką samą egzotyką. Zresztą, ilekroć pokazuję znajomy z zagranicy te komiksy są nimi zauroczeni więc uważam, że przy odpowiednim podejściu mogłyby tu i ówdzie się zadomowić.
Czy coś jeszcze zapewnia lokalny koloryt całości?
Piotr Bednarczyk: Sądzę, że lokalny klimat serii Kajko i Kokosz budują między innymi, subtelne odniesienia historyczne, znajome pejzaże oraz charaktery i fizjonomie postaci. W bardziej dosadny sposób odpowiada za to satyra na lokalną rzeczywistość. Nie brakowało jej u Janusza Christy a Maciej też znakomicie sobie z nią radzi w nowych przygodach. Wszystko to razem tworzy bardzo gęsty, swojski charakter serii.
Zagraniczny rynek stoi zatem przed nami otworem?
Maciej Kur: Prawdę mówiąc uważam, że „Kajko i Kokosz” to tytuł, który naprawdę mógłby sobie poradzić na zagranicznym rynku. Bardziej miałbym wątpliwości w stosunku do takiego Tytusa. Nie chodzi tylko o nawałnice żartów słownych (wszach tak samo prezentuje się „Alicja w krainie czarów”, a przecież jakoś ta książka przyjęła się na całym świecie dzięki sprytnym inwencją tłumaczy) ale w tamtym komiksie nie mówimy już o nawiązywaniu do realiów, tylko… już życiu w takowych. Oczywiście to można byłoby rozwiązać jakimś wprowadzeniem czy innym leksykonem – „Hej, ten komiks dzieje się w Polsce, gdy jej świat był taki i taki. Można znaleźć tu aluzje do tego i tego”… Ale zastanawiam się czy sam kontekst wystarczy by wszystko miało ten sam wydźwięk. Z drugiej strony zdarzyło mi się rozmawiać z Francuzami, dla których było wręcz surrealne, że Asteriks się podoba poza granicami ich państwa.
Dlaczego?
Maciej Kur: Z ich punktu widzenia akcje jak słynna scena w „domu który czyni szalonym” z „Dwunastu prac Asteriksa” nie powinna być czytelna poza Francją, gdzie dla nich była to jasna polewka z Francuskich urzędów. My jednak widzimy w nich swoje i u nas ta sekwencja stała się tak kultowa, że wręcz weszła do codziennego leksykonu. Także pewne rzeczy mogą być bardziej uniwersalne niż nam się wydaje, tylko nie musimy być tego świadomi. W skrócie : nie dowiemy się, aż nie spróbujemy.
Piotr Bednarczyk: Wydaje mi się, że jakkolwiek dobrymi krokami, by przedstawić Kajka i Kokosza zagranicznym czytelnikom, mogłoby być odświeżenie serii, oczywiście bez zbędnego jej naruszenia. Dostosowanie layoutu i wydań do rynków, do których chciałoby się pretendować oraz być może postawienie na swoistą słowiańską egzotyczność. Niektóre z tych kroków wydawca już realizuje. Mam wrażenie, że w animacji projekt ten, będąc tworzonym niemal od podstaw, ma większe szanse odnieść sukces na innych rynkach. W większym stopniu może brać pod uwagę ich specyfikę. Potencjalny sukces animacji zapewne wsparłby funkcjonowanie serii komiksowej. Zakładam jednak, że w tych kwestiach wyrażam bardzo życzeniową opinie i mogę całkowicie się mylić, nigdy nie stałem w roli wydawcy.
Powiedzcie mi, proszę, co waszym zdaniem wyróżnia „Kajka i Kokosza” na tle innych serii komiksowych? Czym różnią się w stosunku do „Lucky Lucke’a” czy „Asteriksa”, a w czym można byłoby upatrywać podobieństwo?
Maciej Kur: Mam wrażenie, że Kajko przede wszystkim był bardziej luźny fabularnie. U Asteriksa wszystko zwykle było powiązane tematycznie i zwykle bardzo spójne. Christa z kolei bardzo urozmaicał swoje historie, często wrzucając jakieś epizody, które pewnie łatwo można byłoby wyciąć i fabularnie opowieść by na niczym nie straciła… jednocześnie ubogacały one świat i dodawały naturalnego tempa i swobody. Wizyta u dentysty w „Szkole latania”, różne przygody po drodze do Wojmiła w „Szrankach i konkurach”, zmora senna w „Wielkim turnieju”, festiwal czarownic w… „Festiwalu czarownic”. Potrzebne dla głównego wątku? Nie. Fajne i zapadające w pamięci? Oj, tak! BA! Całe „Na wczasach” to jedno wielkie skakanie z niepowiązanej przygody w niepowiązaną przygodę. I by nie było to dla mnie nie minus, tylko spory atut, tym bardziej, że Christa robił to zręcznie i nigdy nie zwróciłbym na to uwagi, jakbym nie analizował sobie Kajków przy pracy nad „Królewską Konną”. Stąd tam kompletnie oderwany od reszty opowieści epizod o Zbójcerzach piszących listy. To część poetyki tego świata.
Piotr Bednarczyk: Uważam, że aktualnie przygody Kajko i Kokosza, na tle innych komiksów dla dzieci, wyróżnia to, co w czasach pierwszej świetności tej serii wydawało się normą: zabawni bohaterowie, malowniczy świat, wartka przygoda, zdrowa rubaszność, brak zbędnego moralizatorstwa i cukierkowatości, suta szczypta BUM! i BĘC! Razem z Maciejem staramy się, aby bohaterowie naszej autorskiej serii – „Lil i Put” – podążali podobną ścieżką. A druga rzecz to, że KiK jest obecnie mostem pokoleniowym pomiędzy aktualnymi najmłodszymi czytelnikami serii, a ich rodzicami, co uważam za wielką wartość. Możliwość dzielenia emocji towarzyszących lekturze KiKa między dziećmi a rodzicami wydaje się być super sprawą!
Jesteście ciekawi, co wydarzy się w przyszłości Kajka i Kokosza? Wiemy już, kiedy – mniej więcej – pojawi się nowy komiks z serii! A przecież to nie wszystko. Pamiętajcie, że trwają zaawansowane prace nad serialową wersją Kajka i Kokosza!