Istnieją projekty, które obiecują smak zakazanego owocu – mrok nieugładzony filtrem korporacyjnej poprawności. „Marvel Zombies” było właśnie taką obietnicą. Miało być katharsis, krwawym oddechem w sterylnym uniwersum superbohaterów. I co? Serial to dowód na to, że nawet w obrębie gigantycznego uniwersum można znaleźć miejsce na śmiałą, dorosłą narrację i wizualny ekstremizm. To krótki, ale intensywny strzał adrenaliny, który redefiniuje granice animacji superbohaterskiej.

Takiego Marvela jeszcze nie było! „Marvel Zombi” łączy widowiskową akcję z elementami grozy i emocjonalną głębią znaną z najlepszych filmów o zombie. Twórcy stawiają nie tylko na efektowne starcia, ale też na psychologiczny klimat, który budzi niepokój, dzięki czemu serial wyróżnia się w świecie Marvela.
„Marvel Zombi” – nowy rozdział mitologii
Po tym, jak Avengersów dotknęła plaga zombi, grupa ocalałych odkrywa sposób, który pozwoli pokonać obdarzone supermocami żywe trupy. Przemierzając dystopijne tereny, narażają życie, aby uratować świat. Choć „Marvel Zombi” nawiązuje do świata pokazanego w jednym z odcinków serialu „A gdyby…?”, nie stanowi bezpośredniej kontynuacji z tamtego odcinka. Fani, którzy oglądali ten epizod, znajdą w serialu pewne odpowiedzi, ale wcześniejsza znajomość fabuły nie jest konieczna.
Żywy rozkład, czyli piękno makabry
To, co twórcy serwują nam na ekranie, jest spektakularnym wydaniem makabry. Krew, posoka, latające organy – to wszystko jest tu płynnym złotem, bezwstydnie i obficie rozlewającym się po kadrach. Zombifikowani herosi to już nie puste łuski, lecz groteskowe rzeźby rozkładu, którym zepsucie tylko dodaje mocy.

Serial śmiało wchodzi na terytorium zarezerwowane dotąd dla estetyki gore i nie ma wstydu. Widzimy, jak ikona, jaką jest Kapitan Ameryka, zamienia się w poruszający się pomnik rozkładu, a jego tarcza tnie tkankę, niczym papier. I trzeba przyznać, że wizualnie, ta produkcja pożera konkurencję na surowo.
Skrócona epopeja – syndrom szybkiej śmierci
Porywająca estetyka jest jednak miejscami tylko fasadą skrywającą ziejącą pustkę. Zaledwie cztery odcinki to stanowczo zbyt mało, aby udanie zaangażować widzów. Bohaterowie (Kamala Khan, Yelena, Red Guardian) to figury na szachownicy, przemieszczane z mechaniczną precyzją. Ich osobiste tragedie, straty i dylematy są zaledwie szeptem zagłuszonym przez ryk hordy.
Zmiana warty – nowa fala herosów
Centralnym punktem serialu jest zmiana warty, która, choć ryzykowna, okazuje się odświeżającym powiewem (pomimo wszechobecnej zgnilizny). Zamiast koncentrować się na dobrze znanych, lecz już „zainfekowanych” symbolach, historia oddaje stery w ręce nowej generacji bohaterów.

Serial z impetem rzuca nas w wir wydarzeń, zmuszając do natychmiastowego zaakceptowania nowych reguł świata. Ta gęstość fabularna, gdzie każda scena ma znaczenie i pcha akcję naprzód, pozwala na wykorzystanie standardów zaproponowanych w dotychczasowym kanonie. Jest to efektywne kino rozrywkowe, które z szacunkiem traktuje czas widza, dostarczając maksymalną dawkę wrażeń w skondensowanej formie.
Serial „Marvel Zombi” został stworzony przez Bryana Andrewsa („A gdyby…?”) i Zeba Wellsa („Deadpool & Wolverine”). Producentami wykonawczymi są Brad Winderbaum, Kevin Feige, Louis D’Esposito, Dana Vasquez-Eberhardt, Bryan Andrews i Zeb Wells, a producentkami Danielle Costa i Carrie Wassenaar.

 
        