Do zadań niemożliwych powinno się zatrudniać specjalistów – normalnych, to znaczy autentycznie zdiagnozowanych, wariatów. I kryminalistów. Ekipa „Suicide Squad” wydaje się naturalnym wyborem, a obrazowym przykładem jest tutaj animacja „Batman: Atak na Arkham”. Przeczytajcie, zobaczcie i uwierzcie, że w tym szaleństwie naprawdę tkwi metoda!
Tytuł filmu mógłby co prawda sugerować, że głównym bohaterem jest Mroczny Rycerz, jednak etatowy obrońca Gotham pozostaje w cieniu drużyny przewidzianej do misji samobójczych. Dosłownie, jako że Batman działa z ukrycia, ale też na poziomie kreacji świata przedstawionego, bowiem złoczyńcy stali się w nim protagonistami. I choć intencje antyherosów nie zawsze (właściwie nigdy) są czyste, to bezdyskusyjnie potrafią oni przykuwać uwagę. Argumentem siły, seksapilu czy zabójczym podstępem.
Słowem – jest wyraziście. Trudno zresztą żeby było inaczej, skoro zespół składający się z Deadshota, Harley Quinn, King Sharka, Kapitana Boomerang, Black Spidera i Killer Frost – a więc wyjątkowo charakternych antagonistów z uniwersum DC – działa na zlecenie rządu USA. Mocodawcy nie chcą zaś, aby opinia publiczna poznała tajemnicę nie do końca legalnych działań militarnych supermocarstwa. Swoją rolę w widowisku odegra też Joker i jego bombowa niespodzianka, a zaplątaną sprawę starał się będzie rozwiązać Batman, który nareszcie daje argumenty, aby nazywać go najlepszym detektywem wśród superbohaterów.
Dysponując galerią tak zróżnicowanych postaci, twórcom „Batman: Atak na Arkham” udało się wzorcowo wręcz wykorzystać zbrodniczy potencjał tkwiący w jednej z wielu inkarnacji „Suicide Squad”. Jay Olivia oraz Ethan Spaulding – reżyserzy widowiska – opracowali naprawdę spójną, przemyślaną, zajmującą historię, którą można byłoby scharakteryzować jako trykociarskie heist movie. I właśnie w takim gatunkowym ujęciu zagrało niemal wszystko.
Formowanie drużyny, metodyczne opracowywanie planu, żywiołowo prowadzona akcja i punkt kulminacyjny, który lokuje się mniej więcej pod koniec filmu. Sensacyjno-kryminalny mariaż prezentuje się atrakcyjnie także ze względu na scenerię, osławiony zakład psychiatryczny – tytułowy azyl Arkham. W upiornych przestrzeniach donośnie wybrzmiewają zaś głosy Troya Barkera jako Jokera i Kevina Conroya pod postacią Batmana czy Hynden Walch w osobie Harley Quinn. Melodyjne, szalone „Yahtzee!” potrafi zapisać się w serduszku fana.
Zresztą, nie tylko miłośnicy komiksowego medium będą w różowym humorze. Kolorek nie przypadkowy, bo erotycznych treści i pikantnych nawiązań jest bez liku. Bywa krwawo, brutalnie, ale też zabawnie, w taki szczególnie zwichrowany sposób. Przecież znaczna część filmu rozgrywa się w wariatkowie, po korytarzach którego goni się Człowiek-Nietoperz, bezrobotna psychoterapeutka, kapitan z bumerangiem, sadystyczny komik z zielonymi włosami… A jedną z pomysłodawczyń zabawy jest wysoko postawiona funkcjonariuszka rządu światowego mocarstwa. Jest pięknie. W najbardziej szalony sposób.
Ale bynajmniej nie aż tak komediowo. „Batman: Atak na Arkham” to historia potraktowana bez żadnych kompromisów. Opowieść mieniąca się bogactwem mitologii DC, z pasjonującą intrygą sensacyjną, którą rozpisano na rasowych antybohaterów. Widzieliście „Legion samobójców”? No to czas doświadczyć animowanego szaleństwa! Film „Batman: Atak na Arkham” jest dostępny w filmotece HBO GO w ramach filmowego uniwersum DC.