Jakie emocje skrywają się pod maską codziennych konwenansów? Co stanowi istotę obłędu? Czy w każdym z nas zapisane są geny zła? Odpowiedzi możemy poszukać w niezwyczajnej biografii Harley Quinn. Wielowymiarowa postać zyskała niedawno na znaczeniu za sprawą komiksu „Harleen” – być może jednej z najciekawszych opowieści o narodzinach szaleństwa, którego podstawą jest… miłość.
Stjepan Šejić, rysownik i scenarzysta albumu, przedstawił historię szczególną, bo niejednoznaczną. Podstawą jest zaś relacja, jaką złączeni są ze sobą Harley oraz Joker. Emocjonalna więź to tak naprawdę więzienie – toksyczne, nieco klaustrofobiczne, a równocześnie dające poczucie pozornego bezpieczeństwa. Miłość rodzi w nas przecież bardzo osobliwe, czasem jawnie kontrastujące uczucia, co w doskonały sposób uchwycił autor „Harleen”, któremu udało się zniuansować złożoną problematykę komiksu. Trudno jest zresztą określić, w jakim gatunku utrzymano historię. Badanie tajemnic umysłu kryminalistów, naznaczono bowiem grozą i romansem. A w rolę przewodniczki wciela się dla nas…
…młoda doktor psychiatrii Harleen Quinzel, która jest bliska znalezienia lekarstwa na szaleństwo nawiedzające Gotham City. Jednak najpierw musi ona udowodnić swoją rewolucyjną teorię sceptycznie nastawionym autorytetom. Żeby to osiągnąć, zagłębia się w zaburzone umysły najbardziej niebezpiecznych więźniów Azylu Arkham. Coraz więcej czasu spędza z obłąkanymi przestępcami, a im bardziej zbliża się do jednego ze swoich pacjentów, tym mocniej oddala się od rzeczywistości. Tym, który zdobył jej największą uwagę jest prawdziwy Książę Zbrodni.
Dzieje narodzin związku są tematem interesującym samym w sobie, choćby z uwagi na to, że Joker po raz kolejny manipuluje faktami ze swojej biografii, o czym dowiedzieliśmy się już w ramach „Zabójczego żartu”. Doktor Quinzel stara się natomiast zrozumieć, co jest właściwą przyczyną takiego zachowania. Scenarzysta podsuwa nam zresztą przeróżne tropy, prowokuje, karmi domysły, dzieląc się psychologicznymi teoriami. Ale chyba najciekawszy jest, no cóż, obraz samej Harley, która stopniowo, ale coraz bardziej świadomie, kieruje się w stronę źródła szaleństwa.
Šejić oddał głos bohaterce – narratorce opowieści – która ma okazję, aby podzielić się paletą swoich różnobarwnych emocji. Z jednej strony uchodzi za bystrą i racjonalną, z drugiej zaś jest skrzywdzoną, tak naprawdę może nie bezbronną, ale niewinną postacią. Innymi słowy – jest wielowymiarowa, stanowi zagadkę, co jest olbrzymią wartością komiksu. Chorwacki artysta szczególnym talentem wykazał się za sprawą realistycznej szaty graficznej, która w niektórych miejscach zmienia się w coś psychodelicznego. Gotham przypomina królestwo ciemności, Joker bywa porównywany do szatana, ale również rycerza w lśniącej zbroi, natomiast Batmanowi bliżej jest do ludzkiej bestii niż obrońcy. Tak przynajmniej widzi to Harley, a to jej perspektywa jest najważniejsza.
Nie znaczy to jednak wcale, że pozostali, kanoniczni złoczyńcy nie mają prawa głosu. W procesie przemiany ważną rolę odgrywa szczególnie Harvey Dent, prokurator okręgowy, który balansuje na granicy prawa i bezprawia. Swoją obecność udanie akcentuje też chociażby Poison Ivy, jak również inni kryminaliści osadzeni w Azylu Arkham – Killer Croc czy Victor Zsasz. Epizodycznie pojawia się też Mroczny Rycerz, jak i komisarz Gordon – bo tak naprawdę każdy z nich stanowi element w narodzinach legendarnej antybohaterki. Choć klucz do jej serca dzierży tylko Joker.
„Harleen” nie pozostawia w obojętności. Jest w tej historii obyczajowa melancholia, szczypta erotyzmu, psychodeliczna groza… wreszcie toksyczna miłość, która wiąże się z szaleństwem. Jakie emocje skrywają się pod maską codziennych konwenansów? Co stanowi istotę obłędu? Czy w każdym z nas zapisane są geny zła? Harley kusi, prowokuje, szepcze możliwe odpowiedzi… diabelsko wciągają opowieść.