Panowanie, rządy, przywództwo, a co za tym idzie kontrola, moc i siła – niekiedy dzika, wręcz zwierzęca. Takimi tropami skojarzeniowymi można podążać, gdy odczytuje się komiks „Władza: Pora demonów”, pierwszy album z serii duetu Runberg-Boiscommun.
Świat rozrysowany na kartach komiksu „Władza: pora demonów” jest zadziwiający. Bo nie należy on już do ludzi, lecz zwierząt. A właściwie – zwierząt, które przypominają ludzi. Nie są bowiem nieokrzesane, ale inteligentne. Rasy, które wyeoluowały z gatunków zwykłych zwierząt żyjących w czasach, gdy Ziemią rządzili przedstawiciele homo sapiens: tygrysów i lwów, bizonów i orangutanów, kotów, lisów, gepardów, dzików… Właśnie, istotny jest fragment mówiący o tym, że „Ziemią rządzili ludzie”. Czas przeszły. Bo świat zmienił się nie do poznania.
W wyniku różnorakich kataklizmów – naturalnych, lecz również kulturowych, choćby wojen nuklearnych – cywilizacja człowieka została zniszczona. Czy ostatecznie? Czy jest nie do odratowania? To się okaże. Faktem jest natomiast to, że po dumnych przedstawicielach homo sapiens zostały jedynie ruiny dawnych świątyń, arystokratycznych domów, szkielety drapaczy chmur. Dziedzictwo, które w przyszłości straci na swoim pierwotnym znaczeniu, a służyć będzie… przetrwaniu.
Bo Runberg, twórca serii „Konungowie” czy „Podboje”, postanowił tym razem poeksperymentować ze stylistyką post-apokaliptyczną i pożenić ją z konwencją spod znaku opowieści drogi. Stąd też zdewastowany świat przyszłości poznajemy w nieustannym ruchu, a dokładnie w czasie swoistej pielgrzymki głównych bohaterów komiksu, trójki najemników – Izaaka, Oktawii oraz Patakriusza, którzy za uiszczeniem stosownej opłaty dbają o bezpieczeństwo arystokratów podążających do sanktuariów. Miejsca, w którym można przetrwać czas zwany jako… pora demonów.
Nie wiadomo do końca, jakie niebezpieczeństwo kryje się pod tą diaboliczną nazwą. Sylvain Runberg postanowił, że będzie to owiane mgiełką tajemnicy, którą poznaje się stopniowo i nieśpiesznie. Rewelacyjny jest jednak już sam pomysł uczynienia z ludzkiej cywilizacji swoistego cmentarzyska. Świat, w którym poruszają się zantropomorfizowane zwierzęta budzi dosyć upiorne skojarzenia. Bywa filozoficznie, bywa poruszająco. Ale! Mroczna nastrojowość równoważy się z awanturniczym sznytem całej historii. Bo „Władza” to walka o przetrwanie – w scenach konfrontacyjnych określony zostaje zresztą charakter poszczególnych bohaterów. Ich stosunek do śmierci, odpowiedzialności za drugiego, przywiązania i etosu wojownika.
Runberg kreśli bardzo intrygujący obraz świata, który posiada wyczuwalny potencjał odsyłający choćby do tematyki związanej z niewolnictwem czy relacji panujących pomiędzy ucieśnionymi, niższymi warstwami społeczeństwa a panującą arystokracją. Wypada mieć natomiast nadzieję, że do ciekawej ekspozycji uniwersum dołożone zostaną w kolejnych tomach elementy nieco bardziej zaskakujące. Bohaterowie powinni zyskać nieco na wyrazistości, co jest jednak możliwe z uwagi na tajemnice z ich przeszłości.
Intrygujący obraz świata jest wynikiem nie tylko talentów scenopisarskich, ale też pewnej ręki i umiejętności plastycznych Olivera Boiscommuna, którego wyrazista kreska, dbałość o oddanie anatomicznych detali zwierzęcych-ludzi, a także interesująco skomponowane kadry, w których emocje zapisane na twarzy bohaterów korespondują ze zmieniającą się naturą nieprzyjaznego świata jutra. Czarowne wizualia stworzone z rozmytych, za to ciepłych barw.
„Władza: Pora demonów” budzi pozytywne emocje związane z całkiem oryginalnym wykorzystaniem konwencji post-apokaliptycznej. Runberg to twórca bardzo świadomy własnego warsztatu, stąd też z niecierpliwością wypada czekać na kolejny rozdział historii o końcu świata ludzi i początku uniwersum zwierząt.
Za egzemplarz komiksu serdeczne podziękowania dla wydawnictwa Egmont!