Co ze Zgrozą wspólnego ma film „Siedem” i „Milczenie owiec”? Czy końcowy okres trwania PRL-u jest wymarzoną sceneria dla kryminału noir? Jak układała się współpraca pomiędzy rysownikiem, scenarzystą, a pomysłodawcą i wydawcą? A także na co możemy liczyć w przyszłości po wydawnictwie Sol Invictus? Poznajcie prawdę!

lis - okładki

Zacznijmy od początku, a więc od „Lisa”, czyli komiksu, który dał podstawy do tego, aby opowiedzieć historię komisarza Zgrozy. W jaki sposób scharakteryzowalibyście postać Gabriela Majewskiego?

Dariusz: Lis jaki jest, każdy widzi. Gabriel Majewski nie odsłonił jeszcze wszystkich kart, jeśli idzie o cechy jego charakteru. Ale mówiąc krótko, to przedstawiciel generacji millenialsów. Chłopak z rozbitej rodziny szukający akceptacji w taki czy inny sposób.

Na swój sposób rozbitym bohaterem jest również komisarz Zgroza… powiedzcie zatem, jak właściwie wyglądała praca nad historią „Zgroza #1: Lód”, a także skąd wziął się pomysł, aby akurat rzeczony został głównym bohaterem niezależnej(?) serii.

Dariusz: Pomysł na spin-off „Lisa”, w którym pierwsze skrzypce zagra komisarz Zgroza narodził się w zasadzie od razu, gdy napisałem tę postać, czyli jeszcze na długo przed pierwszym zeszytem, a nawet zanim Jakub Oleksów dorysował mu wąsy. Oryginalnie „Zgroza” miał rozgrywać się współcześnie i przybliżać czytelnikowi problemy, z którymi komisarz boryka się „tu i teraz”. Niestety Zbigniew uwikłany był mocno w wątek główny „Lisa”, który nie miał wtedy jeszcze swojego zakończenia. Wpadliśmy więc z Aaronem na pomysł, by zrobić prequel, swojego rodzaju PRL Noir, w którym Zgroza był jeszcze gołowąsem (dosłownie!).

zgroza okładka

PRL noir? Atrakcyjnie brzmiące połączenie. Jak to było z tymi początkowymi planami?

Aaron: Rzeczywiście, najpierw padła z mojej strony propozycja przygotowania scenariusza opowiadającego losy Zgrozy, który tuż po maturze przed podjęciem edukacji wyższej podejmuje się stażu w Milicji Obywatelskiej. Były już dopracowane szczegóły settingu (druga połowa lat 70., schyłek gierkowskiej dekady i początek wielowarstwowego kryzysu gospodarczego), a także sam kręgosłup fabularny. Nie chcąc zdradzać więcej szczegółów powiem tylko, że wymyślona historia powstała z inspiracji pewną miejską legendą, która przez długi czas była traktowana jako autentyczne wydarzenie, nim w końcu ustalono, że podobna sytuacja nie mogła mieć miejsca. Powstały nawet pierwsze plansze komiksu zaprojektowane przez Alka Wałaszewskiego, lecz niestety przyznaję, że z powodu natłoku codziennych obowiązków pisanie skryptu szło powoli, a do tego doszły pewne różnice między moją a Dariusza wizją narracji, co też spowolniło proces projektowania opowieści. Nie chciałem wstrzymywać samej idei projektu, dlatego z mojej strony było zielone światło dla przygotowania alternatywnej historii – do mojej zawsze można wrócić w następnej kolejności a dzięki temu jest więcej czasu na jej opracowanie.

Dariusz: Zgroza to o tyle ciekawa postać, że ma już swoje lata na karku i bardzo barwny życiorys. Fragmentami z jego przeszłości można więc dowolnie żonglować w różnych konfiguracjach. Wszystko zależy od tego, kto będzie chciał pisać i kto rysować 🙂

11

Jakubie, a jak przebieg prac wyglądał z Twojej perspektywy?

Kuba: Z Dariuszem sobie od czasu do czasu przy okazji różnych spotkań komiksowych tu i ówdzie rozmawiamy i temat Zgrozy chyba jakoś tak sam wypłynął. Początkowo niezbyt zobowiązująco. Zacząłem coś czytać i zbierać pomysły i potem zarys scenariusza już był, później pojawili się Grzesiek i Alek, a potem komiks był narysowany, a my dłubiemy drugi zeszyt. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że to wszystko bardzo szybko się potoczyło, jednego dnia czytałem sobie bajki, drugiego oglądałem filmy, trzeciego pisałem o makabrycznych morderstwach.

Słuchajcie, nie mogę wyzbyć się porównania, że Zbigniew Zgroza to trochę taki nasz komisarz Gordon. Tyle że wyjątkowo zgorzkniały, rozczarowany – ot, heros w iście chandlerowskim wydaniu. Zgadzacie się?

Dariusz: Jedyne, co Zgroza ma wspólnego z Gordonem, to wąs i stanowisko. Poza tym to zupełnie różne charaktery. Gordon, choć również potrafi przywalić, jest dość poczciwym gościem. Zgroza to facet starej daty, który nie cofnie się przed niczym, by postawić na swoim i zupełnie nie interesują go wiążące się z tym konsekwencje – zarówno te dotykające jego, jak i te dotykające jego bliskich.

Grzesiek: Ma też płaszcz! Jak na komisarza z prawdziwego zdarzenia przystało 😉

Kuba: Ja bym nawet powiedział, że duch książek Chandlera, a może i sam Marlowe bliżej leżeli klawiatury niż komiksy z Batmanem, choć dla mnie nie była to świadoma inspiracja. Generalnie wąs był ważny i mam wrażenie, że to on w wielu sytuacjach prowadził bohatera, podejmował trudne decyzje, a może wręcz nawet pchał Zgrozę i wraz z nim całą historię naprzód. Więc może bliżej wąsom Zgrozy do symbionta niż do Gordona?

Pyrkon promo - Kaczmarczyk Wałaszewski

Czego możemy się spodziewać po piątym zeszycie, który zamknie pierwszy akt historii Majewskiego?

Dariusz: Zgrozy.

Lis” to mieszanina superhero, przygodówki, ale również opowieść z mocno akcentowanymi (nie tylko wizualnie) elementami neo-noir. Czy „Zgroza” będzie pełniejszym przedstawieniem właśnie takiej konwencji?

Kuba: Mam nadzieję, że tak. Zgroza od początku miał być komiksem mroczniejszym, brutalniejszym i tak, mam wrażenie, wyszedł.

Lata 90. ubiegłego wieku, to czas niebywale interesujący z uwagi na przemiany ustrojowe, nie do końca czyste ustalenia rządzących. Czy intryga będzie zatem koncentrować się nieco na polityce?

Kuba: Nie sądzę, raczej stronię od polityki i wszelkiego rodzaju ech. Gdzieś tam w tle pewnie coś słychać, ale bardziej interesował mnie klimat, ten swoisty dziki zachód, gdzie zasady obowiązują innych, struktury nie są do końca oczywiste, a osobowości bardziej liczą się od pleców.

Elżbieta

Na ile zeszytów planujecie opowieść o komisarzu? I czy w jakiś sposób wiązać się będzie ona z losami Majewskiego? Czy stworzenie historii, której świat i postaci są ściśle określone przez oryginalnego autora, a więc Dariusza, jest łatwiejsze czy trudniejsze niż w przypadku własnej wizji?

Kuba: Historia rozpisana jest na cztery zeszyty. Z losami Majewskiego łączy się w sposób nieznaczny. Swobody miałem dużo, głównie kłócimy się o przecinki i gdzie bardziej pasuje “kurwa”, a gdzie “cholera”. A czy takie tworzenie historii jest łatwiejsze? Mam wrażenie, że ramy, jakimi jest świat pomagają, ale z drugiej strony, podobnie było przy “Nie przebaczaj”, gdzie też były przecież pewne założenia. „Zgrozę” pisało mi się bardzo przyjemnie, pomysł pojawił się szybko i spisywanie go szło bardzo gładko. Jednym z dużych zaskoczeń przy pracy nad tym komiksem była jego strona graficzna. Początkowo miałem w głowie nieco inną koncepcję na to, jak komiks ma wyglądać, myślałem, że będzie bardziej “klasycznie narysowany”, ale już po pierwszych szkicach Grześka stało się jasne, że jest kompozycyjnym ninja i wiele plansz przeszło moje najśmielsze oczekiwania – to w jaki sposób wykorzystuje przestrzeń, jak ciekawie komponuje kadry i jak rozwija się wraz z rysowaniem kolejnych – to było niezwykle interesujące doświadczenie. A żeby też nie przesłodzić, dyskusje przy pracy należały do jednych z… hmmm, najbardziej zaskakujących. No a potem Alek nałożył tusz, dzięki którym całość nabrała głębi i szlifu. Jestem niezwykle zadowolony z tego komiksu.

Grzesiek: Dariusz nie spuszczał z oka prac nad projektem, więc tej swobody  jeśli chodzi o ważne elementy, które być musiały, tam gdzie być powinny, za nadto nie było. Ale w innych przypadkach był luz i spontan. Karierę wydawniczą SIK śledzę na bieżąco od początku ich istnienia. Posiadam wszystko, co wydali. „Lisa” znam od podszewki. Te aspekty na pewno ułatwiły wprowadzenie w świat przedstawiony, który zastałem w „Zgrozie #1” i wczucie się w historię było uproszczone bo komisarza Z.Z. poznałem już wcześniej w lisowych zeszytach. Fakt, Zbyszek jest tam starszy o te ponad dwie dekady, ale wciąż prawie tak samo szorstki. Jeśli zaś chodzi o stronę wyobrażeniowo-postrzegalną to też na pewno utorowało drogę, bo wystarczyło zrobić lifting Zbyszkowi i go nieco odmłodzić. Wiedziałem, że jest sporej postury, ma zawsze srogi wyraz twarzy, do tego wąs, który tuszuje mimikę (dodatkowy plus dla rysownika) i mamy Zgrozę bez zbędnego konceptowania. Jedyne, co zmieniłem, to fryzura na bardziej stylizowaną na lata 90.

Zgroza - koncept Kaczmarczyk

Grzesiek, Alek, jestem ciekaw, czy opracowanie jakiejś sekwencji wizualnej było dla Was szczególnie zajmujące? Trudne? A może właśnie przez to satysfakcjonujące?

Grzesiek: Mózg człowieka jest tak fajnie skonstruowany, że się nie pamięta, co wczoraj było na obiad, a obrazy z dzieciństwa bywają wyraziste. Ja się wychowałem w „najntinsach”, więc wiele obrazów z tego okresu jest wrytych na stałe w moją podświadomość (jak maluchy i polonezy na drogach). Rysowanie komiksu osadzonego w tej dekadzie to tym bardziej jak dla mnie dodatkową frajdą (bo móc cofnąć się w czasie o te ponad dwie dychy to fajna sprawa). Lecz jeśli chodzi o perypetie z tym związane to w Warszawie (wstyd się przyznać) byłem raz w życiu i w sumie to nawet nie pamiętam, jak stolica wygląda, bo mało ją wtedy widziałem. Tj. Warszawa lat 90. jest w zasadzie tylko raz uwzględniona w „Zgrozie #1”, bo… jeden jedyny raz podpierałem się w pewnej ze stron topografią Warszawy z schyłku XX wieku. Dodatkowe utrudnienie to na pewno praca z dwoma scenarzystami (o ile scenariusz stworzył Kuba i to jego koncept rozrysowywałem, to oprócz tego Dariusz jako twórca uniwersum całość prac kontrolował). Poniektóre sekwencje opisane w scenariuszu, jeśli nie mogłem przelać ich na papier tak jak to było opisane, bo możliwości rysownicze mnie ograniczały, starałem się tak poodwracać, aby wilk był syty i owca cała. Natomiast jeśli chodzi o budowę historii na płaszczyźnie scenarzysta-rysownik: jeżeli czyta to rysownik/twórca komiksowy pracujący z wymagającym scenarzystą, to niech sobie wyobrazi, że pracuje z dwoma bossami, z którymi oczywiście można wejść w polemikę, ale to oni zawsze mają rację i w dodatku czasami posiadają inny pogląd na daną scenę, a trzeba jakoś wybrnąć z sytuacji. To nie było łatwe, ale koniec końców podołałem temu nie lada wyzwaniu. Im było trudniej, tym satysfakcja po skończeniu większa. 😉

zgroza1

Alek: Jeżeli chodzi o całą koncepcję wizualną to ja mam tu trochę mniej do gadania. To Grzesiek odwalił większość roboty. To on projektował i wymyślał wszystkie sceny. Ja mogłem tylko służyć poradą w fazie szkicowej. Potem dostawałem skończoną ilustrację, którą musiałem „zatuszować”. Sam proces tuszowania był bardzo przyjemny. Przyznam, że na początku miałem niezłą rozkminę jak się do tego zabrać, albowiem po raz pierwszy pracowałem przy komiksie jako inker. Nie chciałem za bardzo ingerować w rysunki Grześka, żeby zachować jego charakterystyczny styl. Jednak też musiałem dodać coś od siebie. Do każdej planszy starałem się podejść trochę inaczej, żeby nie kalkować rysunków jak małpa. Czy tworzenie rysunków było trudne? Hmmm i tak i nie. W przypadku tuszowania odchodzi wiele obowiązków. Nie trzeba myśleć o kompozycji, ujęciu danej sceny itd. Trudność polegała na tym, żeby przedstawić to, co zrobił rysownik z jak najlepszej strony. Nadać ilustracji niepowtarzalny klimat i znaleźć „to COŚ” 🙂

zgroza3

Pytanie na swój sposób banalne, ale trudno jest go nie zadać. Czy twórcy „Zgrozy” mogliby zdradzić swoje główne inspiracje (nie tylko komiksowe!) przy tworzeniu tego tytułu?

Kuba: Główną inspiracją dla mnie były kryminały pożyczane od mojej żony, baśnie Andersena podbierane córce, kino Finchera, „Psy” oraz muzyka i podania ludowe.

Grzesiek: Inspiruję się na każdym kroku. Na potrzeby wczucia się w klimat „Zgrozy” odświeżyłem sobie film „Siedem” i obejrzałem po raz któryś tam „Milczenie Owiec”. Jeśli zaś chodzi o bodźce stricte komiksowe, to zdaję sobie sprawę, że stylu rysowania czy też kolorowania nie da się zmienić od tak z dnia na dzień na potrzeby danego komiksu, więc zrobiłem to w pełni po swojemu, tak jak się wyuczyłem przez te parę lat. Oczywiście widziałbym to w stylistyce jak w „From Hell” rysowanego przez Eddiego Campbella, którego trochę podpatrywałem dla zmobilizowania w sobie siły napędowej, ale w moich rysunkach i kolorach w „Zgrozie” jest raczej 99% Kaczmarczyka czerpiącego natchnienie z nabytych przez lata schematów (wzbogacone o tusz Alka, który nastraja tę historyjkę komiksową o dodatkowy, brudny klimat, wprowadzając niepokojący nastrój. Oczywiście obok mnie podczas pracy leżały zawsze zeszyty „Lisa” – „Próba charakteru” i „Obława” ze Zbyszkiem spoglądającym chłodnym spojrzeniem na to, jak go rysunkowo przeinaczam. Poza tym myślę, że m.in. nie przypadkowo na mnie postawiono w realizacji tego tytuł i to był proces doboru świadomy. Tak po prostu musiało być, aby Zbigniew Zgroza był tym Zbyszkiem, którego zobaczycie w nowej pozycji Sol Invictus Komiks 😉

Alek: Hmmm, dla mnie główną inspiracją była twórczość Franka Millera. Jego surowy styl i mroczne rysunki bardzo wpisywały się w historię „Zgrozy”. Chciałem zrezygnować z bardzo szczegółowych rysunków i charakterystycznego „kreskowania” czy „dziubdziania”. A żeby poczuć się jak starzy mistrzowie, całą robotę postanowiłem wykonać tradycyjnymi metodami. Także poszły w ruch pędzelki, flamastry, tusze i inne. „Old skul” pełną gębą 🙂 Dzięki temu mogłem uzyskać bardzo ciekawe efekty, których nie uzyskałbym inkując na komputerze.

zgroza2

Zdradźcie, jak wyglądają najbliższe plany wydawnictwa Sol Invictus. Oprócz „Lisa” i „Zgrozy” – tytułów odmienialnych przez wszystkie możliwe przypadki – jest przecież jeszcze „Incognito”. Czy i kiedy możemy liczyć na crossover?

Dariusz: Jeśli chodzi o crossover z Incognito, to cóż, wiele rozbija się o prawa autorskie i nieco odmienne koncepcje świata przedstawionego. Jednak kiedy ja piszę „Lisa”, mam świadomość, że gdzieś w (Nie)Wrocławiu Paweł K. obija gęby „swoim” bandziorom, nawet jeśli Piotr i Łukasz nie wiedzą, że przydzieliłem ich fikcyjnemu miastu nazwę i lokalizację :V Czy oni przy pracy nad „Incognito” wychodzą z podobnego założenia? O to trzeba już spytać ich 🙂

Aaron: Incognito na dobrą sprawę  już dawno prześcignęło „Lisa” pod względem liczby wydanych części. Jednak  w chwili obecnej zamiast kontynuować serię zajmujemy się reedycją pierwszych części cyklu w celu zachowania spójności wydawniczej, która została zaburzona w momencie przejścia z formy zaproponowanej przez Wydawnictwo Roberta Zaręby, dziś  znane pod szyldem Wydawnictwo Kameleon, na obowiązujący u nas format zeszytowy. Najdalej za pół roku będziemy mieć 7 zeszytów i po osiągnięciu tego celu podejmiemy się kontynuacji historii. Poza tą trójcą w fazie prac są także trzy zupełne nowe projekty i liczbę, że minimum jeden z nich pojawi się na tegorocznym MFKiG a a pozostałe do końca roku. Ponadto wszystkich czytelników, którzy zainteresowali się „Dinomantą” i zastanawiają się co się dzieje na tym polu pragnę uspokoić, iż i nad tym tytułem trwają dalsze prace, a poważne opóźnienia były podyktowane przede wszystkim zmianą rysownika, który niestety musiał zrezygnować z dalszych działań i należało znaleźć godnego następcę i w pewien sposób wypracować na nowo pewne graficzne koncepcje aby zachować jednak spójność z pierwszym zeszytem.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here