Genialny, niepowtarzalny… ale czy jedyny w swoim rodzaju? Inkarnacje Sherlocka Holmesa bywają naprawdę różne – pamiętacie, gdy nie tak dawno pisałem o lisim detektywie? No właśnie! Idąc tym japońskim tropem, dziś zajmiemy się mangą. Mata dōzo! Czyli zapraszam do kolejnej lektury.

sherlock-studium-w-rozu

„Sherlock” to komiks dosyć nietypowy, bo historia w nim zawarta jest adaptacją treści nie z powieści czy zbioru opowiadań sir Arthura Conana Doyle’a, natomiast… serialu BBC. Na pewno znacie telewizyjne show od Stevena Moffata i Marka Gattissa, w którym brytyjski detektyw odgrywany przez Benedicta Cumberbatcha jest trochę jak dr House – aspołeczny, ironiczny, socjopatyczny geniusz dedukcji. Uwspółcześniona wersja zyskała swoje grono sympatyków, do którego się zresztą zaliczam, nic więc dziwnego, że wspomniani twórcy postanowili nieco poeksperymentować i rozszerzyć grono odbiorców.

Efektem jest manga „Sherlock”, w której poznajemy tajemnicę zawartą w „Studium w różu”. Właściwie można powiedzieć, że tytuł ten stanowi idealne przeniesienie serialu do komiksowej formy. Konkretnie – jednego odcinka z serią trudnych do wykrycia zbrodni na pozornie niewinnych ludziach. Czy znaczy to więc, iż lektura nie zaskakuje? Że całość jest zbyt zachowawcza względem oryginalnej wersji?

holmes4

O dziwo – nie! Dzieje się tak choćby dlatego, że mangowa poetyka, a więc pewna przesada w ekspozycji tak bohaterów, jak i intrygi, pozwoliła na zwielokrotnienie konkretnych cech komiksu. Przede wszystkim komizmu, ponieważ Sherlock i Watson, to para antytez. Bohaterowie to chodzące przeciwieństwa, którzy dla otoczenia mogą wydawać się przybyszami z innej planety. Również momenty dramaturgiczne mają siłę oddziaływania – przecież historia dotyczy zaskakującej serii morderstw.

mangowy-holmes2

A właściwie samobójstw. Tyle tylko, że sprawa nie jest tak oczywista. Zresztą to właśnie scenariusz, który w komiksie opracowany został ponownie przez Stevena Moffata i Marka Gattissa jest chyba największym walorem publikacji. Oprócz nakreślania początków relacji pomiędzy detektywem a jego pomocnikiem, który ciągle boryka się z demonami wojny z Afganistanu, sugestywnie wypada przedstawienie tego, kto odpowiada za makabryczny spektakl na ulicach Londynu.

mangowy-holmes

A dzieje się sporo, bo każda z ofiar dostaje możliwość udziału w grze o własne (prze)życie. A może bardziej – zdanie się na łaskę losu? Nie chcę pisać więcej, intryga rządzi się swoimi prawami, pewną nieprzewidywalnością, ale wiedzcie, że całość trzyma w napięciu. Niekoniecznie elektrycznym, choć emocji nie brakuje, a włos na głowie może się zjeżyć.

holmes5

Mangowy „Sherlock” jest też całkiem elegancki, nie tylko ze względu na gustowne odzienie detektywa, który większość ludzi uznaje za idiotów. Komiks zilustrowany przez Jaya odznacza się oczywiście pewną orientalizacją postaci, jednak styl rysunków jest realistyczny. Kreska, w której nie wyolbrzymia się fizjonomicznych dziwactw, jak na przykład gigantycznych oczu, stanowi kolejny plusik na liście recenzenckiego dochodzenia do prawdy. Choć, co widać na załączonym obrazku, tytuł odznacza się pewną infantylnością. Z drugiej strony – Sherlock to indywiduum. Pewne dziwactwa są wpisane w jego naturę.

mangowy-holmes3

A jaka jest prawda? Ano taka, że japońsko-europejska wersja detektywa z Baker Street może wzbudzić zrozumiałe zainteresowanie, dać nieco rozrywki. Przede wszystkim dla nowych czytelników, choć i sympatycy serialu BBC będą mogli utrwalić sobie najlepsze historie. Bo intryga jest diablo interesująca, więc czemu nie odkryć jej na nowo?

Za egzemplarz komiksu serdeczne podziękowania dla wydawnictwa Studio JG!

studiojg

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here