Wyjątkowi, specyficzni, niestereotypowi… Grant Morrison ze społecznie wyalienowanych superherosów stworzył drużynę wyspecjalizowaną w podejmowaniu paranormalnych zadań. I okazjonalnym ratowaniu świata. A przekonać się możemy o tym za sprawą komiksowej serii „Doom Patrol” od niedawna wydawanej w Polsce nakładem wydawnictwa Egmont.

Uznanego scenarzystę, który piastuje obecnie stanowisko szefa magazynu „Heavy Metal”, nie bez powodu tytułuje się czasami mianem „Szalonego Szkota”. Przedstawiciel tak zwanej „brytyjskiej inwazji” w amerykańskim komiksie, do której zalicza się również między innymi Alana Moore’a, Neila Gaimana czy Warrena Ellisa, na swój przydomek zapracował między innymi albumem „Batman – Azyl Arkham” z hipnotycznymi ilustracjami Dave’a McKeana. Obraz niejednoznacznego szaleństwa, właściwie główny motyw wspomnianego komiksu, stanowi też jeden z podstawowych tematów „Doom Patrolu”. Członkowie tytułowej drużyny będą musieli radzić sobie z emocjonalnymi traumami i wewnętrznymi demonami, a w międzyczasie prowadzić krucjatę wymierzoną w istoty nie z tego świata.

„Doom Patrol” jako zespół szczególnych bohaterów DC narodził się w 1963 roku. Twórcami pierwszej wersji „Najbardziej dziwacznych bohaterów na świecie” (autorem tego uroczego określenia był Murray Boltinoff, jeden z redaktorów prowadzących pierwsze zeszyty serii) była trójka artystów: scenarzyści Arnold Drake i Bob Haney oraz ilustrator Bruno Premiani. To właśnie oni powołali do życia Robotmana, Elasti-Girl oraz Negative Mana, bohaterów, których po latach – dokładnie w 1989 roku – wykorzystał również Grant Morrison w swojej autorskiej interpretacji.

Z czym wiązała się geneza superherosów? Drake w jednym z wywiadów przyznał, że „Doom Patrol” był swoistą próbą ratowania dwumiesięcznika „My Greatest Adventure”. „Murray Boltinoff, redaktor, przyszedł do mnie pewnego razu – a może to ja do niego? – i powiedział, że „MGA” generuje poważne problemy”, które wiązały się po prostu ze spadkiem sprzedaży. Nie mogło być zresztą zaskoczenia, jako że Srebrna Era Komiksów – datowana umownie na okres 1956-1970 – stanowiła ponowne renesans superbohaterami. Ci, którzy występowali na łamach „My Greatest Adventure” nie należeli do szczególnie popularnych, a w piśmie dominowały zresztą historie spod znaku science-fiction. Drake postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.

„Przedstawiłem pomysł, w którym facet na wózku inwalidzkim – posiadający wielki intelekt – tworzy grupę superbohaterów, którzy nienawidzą tego swojego superbohaterstwa. To był właśnie zupełnie nowy aspekt. To był wyróżnik grupy” – tłumaczył Drake.

Nietypowi herosi znaleźli swoich czytelników. Członkowie „Doom Patrol” nie byli może aż tak popularni, jak drużyna „Ligi Sprawiedliwości”, jednak nie można było odmówić im charakteru. Zresztą, to właśnie na ich cześć od marca 1964 roku magazyn „My Greatest Adventure” został przemianowany na „Doom Patrol”. Nazwa była przez pewien czas magnetyzująca. Do pewnego momentu… Stopniowy spadek popularności dziwacznych bohaterów – którzy mierzyli się z równie dziwacznymi antagonistami, choćby zmiennokształtnymi istotami z kosmicznej materii – przekładał się na coraz słabszy wynik finansowy.

Czytelników męczyła mroczna nastrojowość, pokręcone fabuły odbiegające od superbohaterskich standardów. Drużyna dowodzona przez Dr Nilesa Cauldera z komiksowej sceny zeszła w 1968 roku – herosi zostali unicestwieni w jednej z misji – aby na krótko, bo tylko w jednej przygodzie powrócić blisko dekadę później w ramach jednego z zeszytów magazynu „Showcase”. Kolejna próba reaktywacji drużyna nastąpiła w 1987 roku za sprawą Paula Kupperberga oraz ilustratora Steve’a Lightle’a. Jednak także ich praca – z perspektywy czasu – była jedynie drobnym epizodem, który dał jednak otworzył pole dla twórczych eksperymentów Granta Morrisona.

Morrison był kolejnym przedstawicielem tak zwanej Brytyjskiej Inwazji w amerykańskim komiksie. Swoim niewątpliwym talentem scenopisarskim mógł on się podzielić dzięki Karen Berger, która pod koniec lat 80. zatrudniła go w celu pisania przygód „Animal Mana”. Szkocki artysta szybko spłacił kredyt zaufania, tworzona przez niego seria odznaczała się brawurowymi pomysłami, które stanowiły dowód na niepoślednią osobowość artysty.

Po skończeniu dwudziestu sześciu części „Animal Man” Morrison dostał możliwość ponownej reaktywacji „Doom Patrol”, zespołu, który był w owym czasie – to znaczy w 1989 roku – w okresie przejściowym, a to za sprawą komiksowego eventu „Invasion”. W walce z kosmicznymi intruzami członkowie najdziwniejszej drużyny nadludzi odnieśli bowiem dotkliwe straty, a wielu z nich straciło życie. Drużyna musiała pojawić się na nowo. Tym razem w rolę swoistego nekromanty-scenarzysty wcielił się Szkot.

„Tworząc Doom Patrol” chciałem wykorzystać zupełnie nowe pomysły, które pochodzą ze świata moich marzeń” – deklaracja Morrisona, której udzielił on w wywiadzie z lutego 1990 roku, znalazła swoje odzwierciedlenie w komiksowej rzeczywistości. Bo opowieść o herosach przepełniona jest aurą tajemnicy, odnosi się do magii i fantastyki naukowej, a także oniryzmu. Część bohaterów, jak chociażby Szalona Jane – młoda kobieta, w której ciele egzystuje kilkadziesiąt różnych osobowości z paranormalnymi talentami – wydaje się być zresztą zamknięta w klatce stworzonej z własnych koszmarów. Brzmieć to może nieprawdopodobnie, ale w tym właśnie tkwi esencje „Doom Patrolu”, w którym zapisano wyjątkowo dziwaczne idee.

Oprócz Jane w skład zespołu, który stara się ochronić ludzkość przed zagrożeniami z innych wymiarów, wchodzi również Rebis, radioaktywny hermafrodyta o potężnych zdolnościach psychokinetycznych, Cliff Steele, czyli Robotman, zadziwiająca hybryda człowieka i maszyny, Joshua Clay, potrafiący latać i strzelać wiązkami promieni błyskotliwy fizyk oraz Dorothy Spinner, urocza nastolatka o małpiej fizjonomii, która potrafi sprawiać, że istoty ze świata jej wyobraźni materializują się w rzeczywistości. Słowem – drużyna indywiduów. Ich opiekunem, swoistym ojcem jest natomiast Nileas Caulder, sparaliżowany geniusz, który udowadnia, że niemożliwe nie istnieje.

Morrison, wspomagany w dziele stworzenia przez Richarda Case’a oraz Johna Nyberga, ukazał czytelnikom opowieści teoretycznie spod znaku konwencji superbohaterskiej, jednak daleko wykraczające poza dobrze znane schematy. Wystarczy powiedzieć, że w historii „Obraz, który zjadł Paryż” główny złoczyńca, niejaki Pan Nikt, postanowił założyć „Bractwo Dada”, grupę, w której wrogowie „Doom Patrolu” starają się zrewolucjonizować myślenie o sztuce, aby zniewolić umysły ludzi, a następnie… przejąć władzę nad światem. Arcyciekawa jest jednak nie tylko treść, ale i forma graficzna opowieści przywołująca na myśl dzieła najwybitniejszych surrealistów.

Na pierwszym tom zbiorczy nietypowej serii Granta Morrisona składa się w sumie szesnaście różnych komiksów, w których bohaterowie będą musieli skonfrontować się na przykład z demonicznym wcieleniem Kuby Rozpruwacza czy odkryć tajemnicę krainy Orqwith. W całości zapisano odwołania do superbohaterskiej mitologii DC, ale również innych tekstów kultury, żeby przywołać tutaj tylko filozofię Samuela Taylora Coleridge, jednego z prekursorów romantyzmu w literaturze brytyjskiej czy twórczość Salvadora Daliego. To jednak dopiero początek.

W drugim albumie gatunkowy koktajl został jeszcze bardziej doprawiony nieczystą, paranormalną grozą, absurdem, zbrodnią, wreszcie międzywymiarową przygodą! „Zagubieni w kosmosie”, „Pudełko cudów”, „Dzwon, księga i świeca”, „Łowca bród” czy „Świat, ciało i diabeł” to tylko kilka tytułów ze wskazówkami. Morrison dopowiada, że członkowie „Doom Patrolu” będą musieli skonfrontować się również z Kultem Nienapisanej Księgi, który przyzwał niszczyciela wszechświata w postaci Dekreatora”. Słowem – czyste widowisko atrakcji! A w niedalekiej przyszłości swoją premierę będzie mieć jeszcze trzeci tom. Albumy zostały przetłumaczone przez Jacka Drewnowskiego, jednego z najlepszych specjalistów w branży, a ukazują się nakładem wydawnictwa Egmont.

W międzyczasie doszło do realizacji serialowej wersji „Doom Patrolu”, dostępnej również dla polskich widzów za sprawą HBO GO, w której dosyć wiernie zaadaptowano pomysły Szalonego Szkota.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here