„Flow” – czyli baśń o kocie, który nie bał się wody i chadzał własnymi ścieżkami… choć bynajmniej nie sam! Opowieść o przyjaźni, solidarności i przemianie, ale także o naszej odpowiedzialności za planetę. Podróż ze zwierzęcymi bohaterami stanowi naprawdę wyjątkowo, głęboko humanistyczny spektakl. Wielkie, choć nieoczywiste kino.

„W liceum nakręciłem krótki film o kocie, którym opiekowałem się w tamtym czasie. Co ciekawe, była to historia o strachu kota przed wodą. Nie była to jakaś wybitna praca, ale ta myśl o strachu została ze mną już wtedy; zwiększyłem tylko proporcje, bo we „Flow” mamy do czynienia z wielką wodą…” – deklaruje Gints Zilbalodis w wywiadzie dla Filmweb.pl

„Flow” – kino wielkich atrakcji

Jednak tak naprawdę potop we „Flow” stanowi raczej katalizator przemiany, który zmusza zwierzęcych bohaterów do porzucenia utartych ścieżek i zmierzenia się z tym, co nieznane… I w ten właśnie sposób rozpoczyna się wyjątkowa odyseja.

„Chciałem więc opowiedzieć we „Flow” o wspólnym przedsięwzięciu bardzo, ale to bardzo różnych bohaterów. Pomyślałem wtedy, że kot będzie idealnym przewodnikiem dla tej historii. Kot jako punkt wyjścia. Kot, który raczej chodzi własnymi ścieżkami, jest nieufny, musi otworzyć się na innych. Ale dopiero w grupie pojawia się szansa na przetrwanie…” – podkreśla twórca animacji.

„Flow” stanowi wreszcie niezbity i kolejny dowód na to, że animacja nie jest tylko rozrywką dla dzieci. Choć najmłodszym kinomanom ten seans z całą pewnością również powinien przypaść do gustu.

To medium, które pozwala dotrzeć do widzów w każdym wieku, poruszyć ich emocje i skłonić do refleksji. Zilbalodis stworzył świat pełen poezji i symboliki, wymagając jednak od widza uwagi oraz koncentracji. To ważna uwaga, jednak naprawdę warto jest się porwać przygodzie…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here