Polskie studio CD Projekt RED we współpracy z japońskim studiem animacji Trigger stworzyło nowy serial animowany osadzony w uniwersum „Cyberpunk 2077”. Kult ciała i potęga ducha. Niebezpieczna akcja, wolna wola, walka z systemem i bunt jednostki stanowią motywy przewodnie serialu anime. I o tym właśnie, między innymi, rozmawiamy z Satoru Hommą (Japan Country Manager CD Projekt Red), który sprawował opiekę nad kontaktami ze studiem Trigger i czuwał nad produkcją.
Jak właściwie zdefiniowałbyś uniwersum znane pod nazwą „Cyberpunk 2077”? Co stanowi o popularności świata?
Cyberpunk jako gatunek w Japonii jest najczęściej kojarzony z animacją, rzadziej z tradycyjnymi filmami lub serialami. Jako rodowity Japończyk mogę powiedzieć, że mam podobne podejście do tematu — uwielbiam serie takie jak „Akira”, „Ghost in the Shell” czy „Serial Experiments Lain”. Przy „Cyberpunku 2077” byłem mocno zaangażowany w japońską lokalizację gry. Moim zadaniem było upewnianie się, że wszystkie odniesienia do japońskiej kultury mają sens i są traktowane z należytym szacunkiem. W przypadku „Cyberpunk: Edgerunners” jestem związany z projektem od samego początku, z czego jestem niezwykle dumny. Zaszczytem jest dla mnie móc pomagać tworzyć coś naprawdę wyjątkowego i prawdziwie japońskiego, co będą mogli obejrzeć ludzie na całym świecie.
Sprawowałeś opiekę nad kontaktami ze studiem Trigger i czuwałeś nad produkcją. Czy mógłbyś jednak nieco bardziej doprecyzować, na czym właściwie polegała Twoja praca?
W dużym skrócie określiłbym się strażnikiem harmonii między CD PROJEKT RED i TRIGGER. W obu studiach pracuje masa niezwykle kreatywnych osób, które – jak to zwykle bywa – na niektóre rzeczy patrzą trochę inaczej i mają różne podejście do pewnych kwestii. CD PROJEKT RED opowiada historie w charakterystyczny dla siebie sposób, ma też własny styl, jeśli chodzi o stronę wizualną. TRIGGER podobnie – robi anime po swojemu i w swoim stylu. Moim zadaniem było zadbać o to, by obie strony były zadowolone ze współpracy oraz aby anime trzymało równowagę: aby było czuć klimat znany z produkcji CD PROJEKT RED, a jednocześnie widać było, że za animację odpowiedzialny był TRIGGER. Innymi słowy: nie przegiąć ani w jedną, ani w drugą stronę.
To, o czym wspominałeś, a więc kooperacja firm, stanowi zresztą sukces anime „Cyberpunk: Edgerunners”. Opowiedz, proszę, o kontekście realizacyjnym i samej produkcji.
Bardzo zależało nam na stworzeniu czegoś, co wyróżnia się z tłumu, czegoś wyjątkowego. Miłośnicy i miłośniczki anime mogą zastanawiać się dlaczego CD PROJEKT RED nie zdecydowało się na współpracę z innym studiem, być może bardziej kojarzonym z cyberpunkiem. Prawda jest taka, że w 2018 roku, gdy rozpoczynaliśmy współpracę z TRIGGER, nie wiedzieliśmy jeszcze, jak będzie wyglądał efekt końcowy, ale czuliśmy, że z tego połączenia wyjdzie szalona, wybuchowa mieszanka, prawdziwa petarda. Decyzja o współpracy właśnie z TRIGGER może wydawać się więc dość nieoczywista i faktycznie było w tym trochę ryzyka, ale po obejrzeniu anime wszyscy uważamy, że było warto!
Co stanowiło dla Ciebie największe wyzwanie, a co było najbardziej satysfakcjonujące w czasie pracy nad serialem „Cyberpunk: Edgerunners”?
Najbardziej satysfakcjonujące jest dla mnie to, że współpracowaliśmy z japońskim studiem i wspólnie stworzyliśmy naprawdę odjazdowe anime dla widzów z całego świata. Zwykle zajmowałem się wprowadzaniem czegoś polskiego na rynek japoński, jak właśnie „Cyberpunk: Edgerunners”, ale jako Japończyk bardzo się cieszę, że mogłem być częścią odwrotnego procesu! Natomiast największym wyzwaniem było edukowanie zarówno osób zaangażowanych w projekt zarówno ze strony CD PROJEKT RED, jak również TRIGGER. My, w sensie CD PROJEKT RED, musieliśmy nauczyć się tego, jak tworzy się anime (z tego też powodu zacząłem oglądać „Shirobako”). TRIGGER z kolei miał hardkorowy, przyśpieszony kurs ze wszystkiego, co związane ze światem „Cyberpunk: 2077”.
Chciałem zapytać o coś innego. Bo „Cyberpunk: Edgerunners” to nie jest jedyny projekt, przy którym pracowałeś. Byłeś przecież również odpowiedzialny za spójność japońskiej stylistyku komiksu „Wiedźmin Ronin”, a także za przetłumaczenie mangi na język japoński. Jak wspominasz pracę nad tym projektem? Czy możesz mi powiedzieć, nad czym teraz pracujesz?
Nie sądziłem, że ktoś mnie kiedykolwiek o to zapyta; jest mi niezmiernie miło! Oczywiście ukłony należą się przede wszystkim Rafałowi Jakiemu, który był odpowiedzialny za projekt. Pisząc historię, Rafał świetnie uchwycił niuanse kultury Japonii, więc nie miałem zbyt wiele do dodania. Wspólnie z Hatayą, która odpowiadała za rysunki, udało nam się stworzyć mangę wierną historii Japonii (choć oczywiście całość rozgrywa się w jej fikcyjnej wersji) i osadzić ja w uniwersum Wiedźmina, z czego bardzo się cieszę. Jeżeli chodzi o to, czym zajmuję się obecnie, to planowaniem urlopu! Ale to już po premierze „Cyberpunk: Edgerunners”, które mam nadzieję, że spodoba się zarówno miłośnikom anime jak i Cyberpunka 2077!